Recenzja? Nieee!
Na studiach miałam tę nieprzyjemność pisania kilku recenzji i jest to bardzo złe doświadczenie. Streszczanie każdego rozdziału to najnudniejsza rzecz na świecie. Ale skoro nie recenzja to co? Kilka moich własnych przemyśleń po przeczytaniu książki.
Nie jest ona stricte psychologiczna, ale wiele wątków o psychologie zahacza jak choćby rozważania na temat parafilii.
Neuroerotyka – Jerzy Vetulani i…
Czyta się ją bardzo szybko. Ma formę rozmowy-wywiadu przez co czytając ją mam trochę wrażenie jakbym sobie tam siedziała razem z profesorkiem i sama zadawała mu pytania, chociaż czasem wypowiedzi Pani Mazurek strasznie mnie irytują. Niewątpliwie widać między tymi dwoma postaciami – Marią Mazurek i Jerzym Vetulani – wielką przepaść. Nie tylko intelektualną, światopoglądową, ale i poczucie humoru mają inne. To trochę tak jak wtedy, gdy oglądasz film i kibicujesz głównemu bohaterowi, ale kompletnie nie możesz zrozumieć czemu znalazł sobie taką wkurzającą babę na żonę.
Tak jak wspomniałam czyta się szybko, ale mam wrażenie, że za szybko. Jest niesamowicie lekka w porównaniu do innych książek w twardej okładce, które mam. Duże litery, wielkie odstępy i marginesy. Mam wrażenie, że w tej książce jest mało treści. Zdecydowanie za mało! Chociaż to niedociągnięcie zrozumie każdy po przeczytaniu wstępu, który swoją drogą jest ciekawy, co rzadko się zdarza.
A no właśnie. Co z treścią? Jeżeli myślisz, że po przeczytaniu tej książki twoja wiedza na temat seksualności, czy neurobiologii się zwiększy to się mylisz. To tak jakby, ktoś opowiadał ci anegdotki, ale jest za mało czasu na głębsze wytłumaczenie tematu, więc zostajesz z tymi anegdotkami i to już twoja rzecz, czy zainteresujesz się na tyle, żeby poszukać więcej informacji na swoją rękę.
Mi w szczególności przypadły do gustu ciekawostki na temat ptaków, a ponieważ już i tak darzę dużą sympatię te zwierzęta na pewno zgłębię temat. Bez tej książki natrafienie na ciekawe dane mogłoby być trudniejsze, ponieważ przewijają się tam pewne nazwiska, daty i eksperymenty od których poszukiwanie można zacząć.
Wierzyć, czy nie wierzyć?
Ale nie zawsze jest tak kolorowo. Zdążają się „ciekawostki” których prawdziwości nie można być pewnym. Czasem podczas rodzinnej kolacji, gdy wujek opowiada przy stole jakieś historie to sam nie wiesz, czy są prawdziwe, czy nie. Brzmią nieco nieprawdopodobnie, mijał się nieco z twoją widzą, ale załóżmy, że wujek jest większym ekspertem w temacie niż ty. Więc wierzyć, czy nie?
Taka niepewność poddaje w wątpliwość co w tej książce jest prawdą, a co koloryzowaniem. Tym bardziej, gdy miejscami brakuje jakiegokolwiek źródła danej wiedzy. Jeżeli jest nią tylko i wyłącznie głowa profesora to kiepsko, bo pamięć najwybitniejszych bywa zawodna.
Niewątpliwym plusem jest grafika. Choć całkiem prosta, ma swój urok. W pierwszym momencie ilustracje wydają się nieco erotyczne. Już patrząc na samą okładkę – nagie jakby pływające postaci – spodziewamy się książki przesiąkniętej seksem. Coś nie do otwarcia w miejskim autobusie bez wielkiego rumieńca na twarzy. A jednak! Jest lekko naukowa, a seks został tam tak bardzo pozbawiony tabu, że już nie szokuje w niej żadne słowo i żaden rysunek.