Samospełniające się proroctwo

A nie mówiłam?! O samospełniających się proroctwach słów kilka

Samospełniające się proroctwo

Mogę się założyć, że w przeciągu całej swojej edukacji napotkałeś na swojej drodze choćby jednego nauczyciela, który jakby się na ciebie uwziął. Co byś nie zrobił zawsze było źle. Od początku coś do ciebie miał, a nawet nie wiesz dlaczego. Pytał najczęściej ciebie i jakimś cudem trafiał zawsze w dzień kiedy nie miałeś zrobionej pracy domowej. Jakimś magicznym sposobem to tobie zawsze trafiała się najgorsza grupa na klasówkach i najtrudniejsze pytania przy tablicy. No ewidentnie facet się uwziął! Nie ma innego wytłumaczenia.

Jeżeli spotkało cię takie wątpliwe szczęście to prawdopodobnie dotknęła cię klątwa efektu Golema. Musiałeś mieć prawdziwego pecha? No nie za bardzo. Wbrew pozorom sam nie raz mogłeś robić coś podobnego nowo poznanym ludziom. No, ale o co chodzi z tym Golemem i co biblijny stwór ma wspólnego z twoją pałą z matmy? Już odpowiadam.

Efekt Golema a podstawowy błąd atrybucji

Efekt Golema jest to podstawowy błąd atrybucji polegający na przypisywaniu osobie negatywnych cech stałych. To znaczy, że jeżeli na swoją pierwszą lekcje wpadniesz spóźniony i w ochlapanych błotem spodniach, nauczyciel prawdopodobnie oceni cię jako osobę niepunktualną i brudasa. Ma do tego prawo? No w sumie tak działa nasz mózg.  Podstawowy błąd atrybucji polega na skłonności do wyjaśniania wszystkiego za pomocą cech stałych i niedocenianiu wpływu sytuacji.

Ok. Przynudzam, więc wracamy do przykładu. Ponieważ nauczyciel popełnia podstawowy błąd atrybucji, sądzi, że twoje zachowanie w 90% spowodowanie jest twoją osobowością. Może nawet nie zadać sobie trudu, aby pomyśleć o tych pozostałych 10%. Z tego powodu może wystąpić efekt Golema. Skoro już jesteś spóźnialski i nie dbasz o higienę to pewnie ogólnie nie obchodzi się szkoła.

To pewnie i nauczycieli nie szanuje. Oj będą z tobą problemy. Trzeba tego gnojka ustawić. Zobaczy, że ze mną się nie żartuje.

I takim sposobem nauczyciel częściej cię pyta, sprawdza i ogólnie robi wszystko, żeby potwierdzić swoją hipotezę. Tym samym zwiększa szanse, że ty naprawdę znienawidzisz szkołę, a przynajmniej jego przedmiot i faktycznie będziesz dla niego wrednym gnojkiem.

Przerysowane? Pewnie tak, ale czy nie robisz tak samo? Czy nigdy nie zdarzyło ci się ocenić kogoś na podstawie jednej cechy? Może nie, może jesteś idealny. Ja nie. Na przykład kiedyś ktoś powiedział mi, że tą a tą linią jeździ niemiły kierowca. I już się nastrajam, że na pewno będzie niemiły, więc przybieram barwy bojowe, wchodzę i burczę pod nosem, że chcę bilet ulgowy. No to kierowca też coś odburknie i rzuci mi ten bilet. Ale cham, nie? Właśnie nie wiem, bo gdybym była uprzejma jak zawsze to bym się przekonał, a tak na podstawie jakiś założeń wywołałam efekt Golema, bo facet był niemiły.

Samospełniające się proroctwo pozytywnie

No dobra. Mamy to. Ale czy samospełniające się proroctwo zawsze musi mieć negatywny skutek? Oczywiście, że nie. Pozytywna wersja to efekt Pigmaliona (efekt aureoli). Przedstawię to na przykładzie z mojego życia. Wyobraź sobie pierwszy tydzień liceum. Nikogo nie znasz. Nic nie wiesz. A ja jeszcze wpakowałam się do szkoły z internatem, chociaż miałam dostatecznie duży wybór pod samym domem. No, ale nie o tym miałam pisać. Pierwsze spotkanie z wychowawczynią. Rozdaje plany i mówi coś o książkach z jakich będziemy korzystać. Tego dnia była bardzo nieogarnięta, uprzedzam. Prawdopodobnie wszyscy po za mną wiedzieli, że wychowawczyni to strasznie surowa baba, ale ja żyłam w swojej niewiedzy. Więc po lekcji podchodzę i się dopytuje, bo nie usłyszałam:

 Czy z tych książek będziemy korzystać?

Tak, to książka na pierwszy rok.

Uff, to dobrze. W sumie dobrze się złożyło, bo w wakacje zdążyłam ją całą przerobić.

Wyobrażacie sobie te gwiazdki w oczach nauczycielki, nie? Już zaczęła być miła. Ale muszę coś wyjaśnić. Nie zrobiłam tego specjalnie. Naprawdę przerobiłam tę książkę w wakacje, bo mój chłopak miał warunek i za nic sam by nie wziął się do roboty. Więc przy okazji ucząc jego, sama się czegoś nauczyłam. No i chyba jasne, że odruchowo ucieszyłam się, że przyda mi się to przez kolejny rok. No, ale moja wychowawczyni, nie pomyślała nawet przez chwilę, że mogę być wygodnickim człowiekiem, który chce złapać dwie sroki za ogon. Oczywiście założyła, że jestem pasjonatką jej przedmiotu, na pewno kocham biologię, a skoro lubię to co ona to muszę być w ogóle idealnym człowiekiem. Na pewno jestem mądra i obowiązkowa. Tak, na pewno taka jestem…

Jak się możecie domyślić stałam się jej pupilką na pewien czas. Gdy ktoś czegoś nie wiedział pytała się mnie.

No powiedz klasie Angeliko, ty na pewno wiesz.

Jak możecie się domyślić takie postawienie sprawy sprawiło, że musiałam się więcej uczyć, bo zawsze mogła mnie zapytać, a miała spore oczekiwania. Jednocześnie wielu osobom obrzydziła biologie samym byciem wredną babą. Ale mi nie, bo zawsze była dla mnie miła. A więc uczyłam się więcej niż inni jej przedmiotu i z czasem zaczęłam go lubić, bo nie zdążyła mi go obrzydzić. Czyż to nie idealny przykład efektu Pigmaliona? Na podstawie pierwszego wrażenia nauczycielka założyła jakie mam cechy. Przez to założenie traktowała mnie inaczej i sprawiła, że stałam się taka jak mnie widziała na początku (no może nie tak całkiem, ale po części).

To na pewno mi się nie uda

Samospełniająca się przepowiednia może przyjąć jeszcze jedną formę. Jeżeli założysz, że jesteś w czymś kiepski to pewnie tak będzie. Będziesz w tym albo beznadziejny albo nie spróbujesz w ogóle A jak? Weźmy sobie za przykład jazdę na desce. Powiedźmy, że twoi koledzy jeżdżą od jakiegoś czasu, a ty patrzysz się na nich i myślisz:

To nie dla mnie, na pewnie sobie nie poradzę.

No i masz całkowitą racje. Z takim podejściem sobie nie poradzisz. Gdy, ktoś użyczy ci deski, spróbujesz kilka razy bez większego przekonania i przy pierwszym upadku oddasz ją z pełnym przekonaniem, że miałeś racje. Może, gdybyś się przyłożył i poćwiczył to by się udało, ale skąd możesz wiedzieć skoro na samym starcie przegrałeś.

Samospełniająca się przepowiednia

Nie ma sensu próbować

Z drugiej strony możesz w ogóle nie spróbować. Ja przez wiele lat twierdziłam, że prowadzenie to nie dla mnie. Za żadne pieniądze nie wezmę się za prawo jazdy. Będę przez resztę swojego życia jeździła autobusem i nikt mnie nie zmusi do prowadzenia tego potwora na kółkach. Postanowiłam i już! No, ale plany to jedno, a życie drugie i to właśnie życie zmusiło mnie do spróbowania. No i wiecie co? Jestem w tym całkiem  niezła. No nie mówię, że jestem jakimś wybitnym kierowcą, ale spodziewałam się, że będzie gorzej. A jest całkiem nieźle!

I nie, to nie jest blog motywacyjny. Nie zamierzam serwować ci tekstów rodem ze spotkania z coachem. Nie będę ci kazała wstawać z kanapy i ruszyć grubego zada, jak chcesz coś osiągnąć, bo jakoś specjalnie na tym mi nie zależy. Po takie rzeczy to do trenera osobistego pewnie trzeba się udać. Ja tu jestem od psychologicznych ciekawostek!