Wyuczona bezradność

Dlaczego nie daję pieniędzy żebrakom

Wyuczona bezradność, czyli grzech zaniechania

Żebracy – zmora wszystkich dużych miast. Jestem bez serca? Może i tak, ale jeżeli ktoś mieszka w dużym mieście i codziennie mija tych samych ludzi proszących o pieniądze to wie o co mi chodzi.

Pominę już fakt, że 95% z nich to alkoholicy, którzy właśnie są na swoim dnie i nie za bardzo chcą się podnieść. Pozostałe 5% to pech, złe decyzje życiowe, samotność i wiele, wiele innych (nie, to nie są statystyki).

Skoro jestem psychologiem, powinnam im współczuć i się ulitować? No właśnie nie, widzę w tym inny problem, a dając im pieniądze tylko ich krzywdzę.

Podzielmy sobie bezdomnych na dwie grupy, niezależnie od tego co doprowadziło do tej bezdomności. Mamy działaczy i żebraków.

Działacze

Są to osoby ciągle w ruchu. Niby nie mają pracy, może nie chcą, może nie mogą znaleźć, ale i tak ciągle coś robią. Zbierają puszki i butelki, a gdy chcą zapalić nie podchodzą z wyciągniętą ręką na znak „daj” tylko wyciągają niedopałki z kosza. Ci ludzie rzadko proszą o pomoc, ale gdy będą chcieli zmienić swoje życie, będą w stanie to zrobić. Może nie sami i nie od razu, ale przy prawdziwej pomocy i dużej ilości dobrych chęci, uda im się to.

Żebracy

Tego typu nie lubię. Czemu? Już przedstawiam wam prawdziwą sytuacje.

Wychodzę o 7.30 na uczelnie. Po drodze mijam z pięciu żebraków, ale jeden zawsze rzuca mi się w oczy. Jest to facet. Na oko ma około 40-50 lat, tylko trochę zapuszczony. Ma dwie ręce i dwie nogi, widzi i słyszy. Zawsze siedzi pod zadaszeniem, tam gdzie zwęża się droga, więc nie ma możliwości go ominąć. Klęczy na kocu i kurtce, a w ręce trzyma zalaminowaną karteczkę. Widać, że karteczka jest stara i już swoje przeszła. Gdyby nie laminowanie, dawno by się rozpadła. „Mam czwórkę dzieci. Proszę o pomoc.”- taki napis jest na kartce. Po 8 ciężkich godzinach wracam z uczelni styrana, niby nie fizycznie, ale psychicznie. Wracam tą samą drogą, a on tam siedzi. Facet przesiedział już minimum 8 godzin. W swoim kubeczku miał już sporo pieniążków, bo zawsze ktoś się zlituje. Siedział w tym miejscu, gdy zaczynałam studia i siedział 5 lat później, gdy je kończyłam.

Wyuczona bezradność - żebranie

  • Gość jest zdrowy, a przynajmniej na tyle, żeby spędzić cały dzień na dworze i siedzieć na zimnej podłodze.
  • Czeka go minimum 20 lat życia i siedzi zamiast szukać pracy. Przesiedział ostatnie 5 lat swojego życia na dupie.
  • Jest w takim wieku, że mało prawdopodobne, aby jego dzieci miały po 5 lat i potrzebowały żebrania ( a nawet gdyby to więcej z niego pożytku będzie wszędzie indziej). Możliwe, że mają po 20 lat, ale tekst o dzieciach dobrze brzmi.

Nie oszukujmy się. Facet nie chce nic zrobić ze swoim życiem. Nie szuka pracy i nie chce zarobić na siebie. Wciska kit ludziom, którzy z poczucia winy wrzucą parę groszy, a on dziennie wyciągnie z tego siedzenia twoją dniówkę na którą ciężko pracowałeś. Zwyczajnie mu się to opłaca. Bo po co pracować, gdy dostajesz pieniądze za darmo?

No, ale jak on tam trafił? I tu zaczyna się wyuczona bezradność w prawdziwym życiu.

Czym jest wyuczona bezradność?

Przedstawiliśmy sobie przykład, który dobrze obrazuje skutki wyuczonej bezradności w życiu codziennym. Ale czym w sumie jest ta wyuczona bezradność?

Jest to stan w którym człowiek zakłada, że żadne jego działanie nie przyniesie pozytywnych efektów, więc pozostaje bezczynny.  Teoria wyuczonej bezradności głosi, że stan ten ma miejsce po sytuacji, niekontrolowanej, w której niezależnie od tego co robiliśmy, nasze działania nijak się miały do efektu.

Na co dzień każdy z nas łączy swoje działania z ich skutkiem. Jeżeli zrobię sobie kanapkę do pracy to będę miał co zjeść, a jeżeli sobie jej nie zrobię to będę głodny lub wywalę trzy razy więcej w sklepiku obok. Związki przyczynowo-skutkowe rządzą naszym życiem i można je zauważyć na każdym kroku.

Syndrom wyuczonej bezradności polega na tym, że przestajesz widzieć ten związek. Czyli, co? Czyli nie ja decyduje o swoim życiu, nie ja nim kieruje i nie ja mam wpływ na to co się stanie. Wpływu na swoje życie nie mam żadnego. I tak stanie się co ma się stać, a więc po co próbować?

Próbowałem. Nie udało się. Po co próbować znowu skoro i tak zawiodę?

W naszym przykładzie, facet mógł na przykład stracić pracę z powodu cięć, czy innych niezależnych od niego czynników. Mogły to być też jego wina, której jednak nie dostrzegał. Mógł np. nie zwiększać swoich kwalifikacji i nawet nie zauważył, że od wielu lat pracuje dobrze, ale na takim samym poziomie, gdy wszyscy dookoła się rozwijają. Przyczyn mogło być wiele, jednak ważne co się dzieje później.

Nasz przykładowy Pan stracił pracę z powodu zastoju, braku samorozwoju, jednak tego nie widzi. Dalej szuka pracy. Nie wie, co zrobił źle więc nie poprawia błędu i zniechęca się coraz bardziej.

Co bym nie robił, nic się nie zmienia.

Myślisz, że będzie to dotyczyć tylko pracy? No właśnie nie. Wyuczona bezradność rozszerza swoje skutki na resztę życia. Zgeneralizowane oczekiwanie stałości…

Wyuczona bezradność i jej skutki

Bezdomność

Deficyt motywacyjny

Skoro stracił pracę bez powodu i przez pół roku bezskutecznie szukał nowej, to jest to bez sensu. Jest nieudacznikiem i na pewno nie utrzyma rodziny. Nie warto się starać, bo los i tak mu nie sprzyja.

Czy właśnie tak może sobie pomyśleć ten człowiek? Tak. Bo deficyt motywacji to między innymi brak motywacji do działania. Brak motywacji do zrobienia czegokolwiek, aby poprawić swoją sytuację. Nie próbuje, więc nie przekona się, że może być inaczej. Coraz ciężej radzi też sobie z porażką.

Deficyt emocjonalny

Skoro wszystko jest przeciwko to chyba nie trudno popaść w depresję. No, ale nie przesadzając, zostańmy przy apatii. Facet jest po po prostu zmęczony porażkami, boi się próbować po raz kolejny skoro nie wie czemu nie wychodzi.

Wyobraź sobie pospolitą sytuacje. Chodzisz do szkoły. Siedzisz przy zadaniu domowym z matematyki sporo czasu, a następnego dnia przynosisz nauczycielce. Ona mówi, że źle i masz poprawić. Poprawiasz. Przynosisz, a ona znowu mówi, że źle, ale nie chce powiedzieć co konkretnie. Poprawiasz i przynosisz trzeci raz i znów źle. I tu większość walnie zeszyt do kosza i powie sobie w myślach Wal się kobieto!

Frustracja, gniew i lęk przed kolejną porażką i marnowaniem czasu. Coś takiego czuje ten facet. I przestaje mieć nadzieję, że może być lepiej.

Deficyt poznawczy

Człowiek przestaje się uczyć. A gdy już to robi to o wiele wolniej. Czemu? Duży wpływ mają poprzednie dwa deficyty. Nie ma motywacji do wysiłku poznawczego, do którego jednak motywacja by się przydała.

Daj 2 złote

A potem do tegoCzas kosztuje

Niezależnie od tego co zrobię i tak mi nie wyjdzie

dochodzi

Niezależnie od tego co zrobię i tak ktoś mi pomoże

Nie uczymy tych ludzi działać i walczyć tylko utwardzamy w byciu biernymi. Czekają bezradnie na pomoc z zewnątrz, kiedy tak naprawdę najlepiej mogą pomóc sobie sami. Głód nie motywuje ich do działania, bo prędzej czy później ktoś ich nakarmi.

Dlatego nie daję pieniędzy bezdomnym. Po pierwsze dlatego, że na pieniądze trzeba zasłużyć, a nie oczekiwać, że co byś nie zrobił i tak je dostaniesz. Po drugie dlatego, że skoro nie pomagam to chociaż nie zaszkodzę. Może to dość kontrowersyjne zdanie, ale nie uważasz, że lepiej nauczyć łowić niż dać rybę? Nie na to powinna być nastawiona opieka społeczna?

Może się mylę. Może to po prostu naciągacze, a nie wyuczona bezradność…