Studia psychologiczne
Odkąd pamiętam chciałam być psychologiem. Najpierw było to rozmyte marzenie typu tych
Jak dorosnę będę…
Później marzenie przerodziło się w dość konkretne plany. I tak jestem tu. Po studiach psychologicznych, skończonych z całkiem niezłym wynikiem. Nie żałuję drogi, którą poszłam, ale… nie było łatwo. Jednocześnie wiem, że nie każdy był tak samo zadowolony jak ja, a samemu programowi i sposobowi nauki można wiele zarzucić. Ale wróćmy nieco do starych czasów.
Byłam po liceum i wierzyłam w dobro ludzi i świata. Uparcie dążyłam do realizacji swoich celów. Byłam przekonana, że studia psychologiczne to jest TO! Nawet ilość nauki nie mogła mnie zniechęcić.
Ale w sumie, co się robi na takich studiach?
Nie wiedziałam, bo nikt nie mówił o tym czego się nauczę. Ważne było, żeby zdać maturę i dostać się na studia. I praca. Że niby po studiach tak łatwo znajdę pracę… Oj, ale byłam naiwna.
Nie wiem czemu, ale panuje takie przekonanie, że na psychologii nauczę się prowadzić terapię. Że psycholog siedzący w gabinecie nauczył się rozmawiać i rozwiązywać twoje problemy właśnie na tych studiach. Też w to wierzyłam. Chyba. W sumie nigdy o tym nie mówiłam, bo wydawało się to takie naturalne.
Po pierwsze na studiach okazało się, że psycholog nie jest tylko od terapii i są dziesiątki różnych miejsc zatrudnienia. Okazało się, że jest ich wiele, tak jak pies to nie tylko pies, ale i owczarek, terier, dalmatyńczyk, pudel, beagle, mops i wiele, wiele innych. A i samych owczarków jest kilka.
Okazało się, że psychologia jest długa i szeroka, więc pięć lat to tak akurat, żeby liznąć wszystkiego po trochu. Tylko liznąć. Więc nauczyłam się wiele, ale z ciągłym poczuciem – co przez te pięć lat powtarzali nam wykładowcy – że to za mało.
Co wyniosłam z tych studiów na resztę życia?
- Dogłębnie poznałam program PowerPoint
- Zawaliłam pokój toną kserówek (są też na strychu)
- Przebadałam całą swoją rodzinę i połowę znajomych, aż na słowo „badanie” uciekali z krzykiem
- Poznałam metodologię, statystykę i psychometrię i wiem, że ich nie lubię
- Dowiedziałam się, że każde moje zachowanie mogę wyjaśnić jakąś teorią psychologiczną
- Uświadomiłam sobie jak wiele jest chorób na świecie i jak groźne są koty
- Znienawidziłam czytanie
- Poznałam odpowiedź, która pasuje do każdej sytuacji: To zależy
O czym powinieneś wiedzieć, jeżeli i tobie marzą się studia psychologiczne?
Przygotuj się na sporo pracy. Znasz ten stereotyp bawiącego się studenta, co uczy się tylko przed sesją? No to zapomnij o tym lub wsadź to między bajki. No chyba, że jesteś geniuszem i samo usłyszenie czegoś wystarczy abyś to zapamiętał. Po za kolokwiami i egzaminami spodziewaj się „prac zespołowych”, prezentacji, referatów, recenzji i oczywiście badań i protokołów z tychże badań. Powodzenia! Przyda się.
Najgorszy moment
Ale tak serio. Te studia to harówka. Co roku mówili nam, że będzie tylko trudniej i mieli rację. Kulminacja wszystkiego to chyba trzeci rok. Po nim byłam tak zmęczona, że nawet wakacje nie pomogły. W październiku, już na czwartym roku chodziłam jak zombi. Nie raz myślałam:
Po co mi to było? Idź głupia dziewczyno pracować w warzywniaku, a nie studia…
Przed wakacjami byłam zmęczona i myślałam, że te miesiące coś dadzą, ale nie… Już pierwszego dnia cało to zmęczenie wróciło jedną wielką falą jakbym nigdy stamtąd nie wyszła i żadnych wakacji by nie było. Myślicie, że jestem słaba albo mało zdolna i dlatego tak to przeżyłam? A jednak chyba nie w tym problem. Codziennie na korytarzu mijałam uśmiechnięte i lekko wystraszone pierwsze roczniki i te szarawe, styrane twarze, już tak dobrze znane, bo moje. Jakieś 90% roku niestety podzielało moje odczucia i codziennie było to nie tylko słychać po ich wypowiedziach, ale też widać na twarzach i po postawach. Brakowało nam wigoru i tej dziewiczej energii. Może dlatego, że dobiły nas ostatnie trzy lata, a może dlatego, że nie widzieliśmy końca tej historii.
To nie koniec
Już na studiach każdy wiedział, że to nie jest koniec edukacji. Nie może być. Podkreślali nam to na każdym kroku, że studia to dopiero wstęp i to za mało. A co dalej? Studia podyplomowe, specjalizacje, kursy, szkolenia i wiele innych atrakcji. Jeżeli na przykład marzy ci się siedzieć w gabinecie jak psycholog z wpisu O zgrozo! Tylko nie do psychologa… to powinieneś pójść na szkolenie z psychoterapii trwające najlepiej minimum cztery lata. I podobnie jest z każdą drogą w którą pójdziesz. Ciągle musisz się doszkalać i prawdopodobnie nigdy nie poczujesz się wystarczająco mądry. Ta droga nigdy się nie kończy i może dlatego w pewnym momencie zabrakło nam sił.
Pozytywne strony
Mimo wszystko nie żałuję. Przede wszystkim była i jest to moja pasja. Ja po prostu wiem, że jestem do tego stworzona i zawsze się w tym odnajdę. Nie każdy jednak ma taką pewność, a ja na razie tylko odstraszam. Więc co jest pozytywnego w studiowaniu psychologii?
Atmosfera i dobrzy ludzie
Nie obracałam się w zamkniętym kręgu przyszłych psychologów i udręki innych kierunków nie są mi tak całkowicie obce. Stąd wiem, że nie na każdym kierunku jest tak kolorowo. Wykładowcy są zazwyczaj mało wyrozumiali, często niemili i patrzący na studentów z góry. Zapomniał byk jak cielęciem był… No cóż. Ale legendy o Paniach z dziekanatu to pewnie każdy słyszał. Bez tarczy nie podchodź. I wojna studentów między sobą. O notatki, plotki, małe świństwa. Mało wzajemnej pomocy chyba, że we własnej zżytej grupce. Przynajmniej jakie słyszałam uskarżania przeciętnego studenta. A na studiach psychologicznych?
Cud, miód i orzeszki. Prowadzący to psycholodzy, więc cała ich droga zawodowa opiera się na pomocy drugiemu człowiekowi. Nie mówię, że odpuszczają wszystkim i niczego nie wymagają. O nie! Jednak są ludźmi. Życzliwymi, wyrozumiałymi i nie podkładającymi nam kłód pod nogi. Chociaż wyjątki też się znajdą.
Może kogoś zdziwię, ale Panie z dziekanatu były zawsze miłe. Jeszcze ani razu nie spotkałam się, że miały „gorszy dzień”. Zawsze uśmiechnięte przerywają rozmowę, gdy wchodzę. Szybko pomagają i nie szczędzą wyjaśnień. Nie było też nigdy problemu, jeżeli ktoś trochę przegapił wyznaczony termin.
A teraz ludzie. Oczywiście były grupki. Wszędzie są. Jednak nie były to grupki zamknięte. Jeżeli trzeba było coś załatwić, byliśmy zgrani. Organizacja nigdy nie kulała, ale może to zasługa starosty i jej podwładnych 😀 Odwalali dobrą robotę i może dlatego Panie z dziekanatu były takie miłe.
Jeżeli potrzebowałeś pomocy, wyjaśnienia, zawsze znalazł się ktoś, kto poświęcił dla ciebie swój czas. I te skrypty… Dostajesz 30 pytań i nie ma szans, żebyś do wszystkich się przygotował przed egzaminem? Nie ma sprawy. Od razu wkracza osoba, która rzuca pomysł
Ej, może zróbmy to razem.
I tak ludzie dzielą się pracą i budują coś razem. Piękne w porównaniu do tego, że na wielu kierunkach trzeba takie skrypty kupować.
Ciekawości tona
A za co kochałam te studia najbardziej? Wszystko było ciekawe. Oczywiście, zdarzały się nudne tematy lub te wałkowane setny raz. Mimo to nie znalazły się nawet jedne zajęcia, którymi nie byłabym zainteresowana w ogóle. Prawie codziennie mogłam wrócić z zajęć na stancje i opowiadać współlokatorce moje nowe ciekawostki. W tym samym czasie ona umierała z nudów nad swoimi tematami. Nie wiem, czy to kwestia zaangażowania i tego, że psychologia naprawdę jest moją pasją, czy te studia są na prawdę ciekawe. Nie jest to coś oderwanego od rzeczywistości. Raczej jest tak, że to o czym się uczyłam mogłam obserwować na co dzień w domu, na ulicach, wśród znajomych. I z każdym dniem czułam jakbym lepiej rozumiała świat. Jakbym znajdowała się w Matrixie, a z każdą nową informacją zdobytą na studiach rozumiała jak kręci się świat, co go napędza. Czułam się jakbym zdobywała wiedzę tajemną, prawie magiczną. Po prostu nauka mnie nie nudziła i to tym bardziej napędzało mnie do działania.
Tekst inspirowany własnymi doświadczeniami, jednak skończyłam studia na tylko jednej uczelni, więc o wszystkich się nie wypowiadam. Mimo, że program jest podobny, może gdzieś postanowili uczyć ludzi inaczej. Może były inne zalety i wady. Mi brakowało wiedzy o tym na co się piszę, więc się z nią dzielę z tobą. Ale tak serio! Nie idź na te studia. Nie potrzebuję więcej konkurencji na rynku pracy 😀