Masz głos. Dlaczego się nie wypowiesz?
Chyba każdy kto mógł odniósł się już do kwestii aborcji, wolności wyboru i strajku. Ja nie, a przynajmniej nie publicznie i nie dość dobitnie, żeby było mnie słychać. Dlaczego? Chociaż tłumy kobiet krzyczą ja mam opory. Ze strachu przed utratą pracy? Trudnością w znalezieniu kolejnej? Żeby kogoś nie urazić? A może nie zgadzam się ze strajkiem? Może jestem przeciwko?
Dobrze zastanowiłam się skąd wynika mój opór w wygłaszaniu wszem i wobec własnej opinii i WIEM. I nie jest to ani pierwszy ani ostatni raz, jednak czas wydaje się dobry na takie przemyślenia.
Neutralność psychologa
Jestem ja jako kobieta, ja jako człowiek i jestem ja jako psycholog i choć nie pasuje mi to, tych ról nie da się tak łatwo rozdzielić. Mogę się łudzić, że po wyjściu z pracy jestem tylko Angeliką, ale to złudzenie szybko się rozmywa, gdy idąc w sobotę rano po bułki bez makijażu, z pidżamą pod kurtką i kołtunem na głowie spotykam klienta. Chciałabym wtedy powiedzieć, że jestem tylko Angeliką, ale dla niego jestem jego psychologiem i nie koniecznie chce zapamiętać mnie w tym stanie nieogarnięcia. Zakładam, że opowiadając o swoich największych traumach nie chce widzieć przed sobą wspomnienia mojego porannego stanu tylko profesjonalizm. I chociaż każdy klient wie, że po pracy jestem zwykłym człowiekiem, to uwierzcie mi, że mało kto chce o tym pamiętać. Nie po to do mnie przychodzą. Mam być narzędziem, tak jak powtarzali nie raz w trakcie studiów mam być BIAŁĄ KARTKĄ.
A jakbym nie była neutralna?
A teraz wyobraź sobie, że mój klient, który należy do PISu, a terapia trwa w najlepsze i mogę być zadowolona z efektów, widzi mnie protestującą w tłumie przeciwko temu w co on wierzy. Albo Pani Krysia po sześćdziesiątce, która jest bardzo, ale to bardzo wierząca i trudno było jej się otworzyć przed psychologiem dowiaduje się, że jestem za możliwością aborcji, a to jej się w głowie nie mieści. Albo klientka Justyna, która w przeszłości dokonała aborcji, a ostatnio wzięła tabletkę dzień po widzi w internecie moje wypowiedzi potępiające aborcje. Czy ona poczucie się zaopiekowana? Zapomni i uwierzy w moje wsparcie i akceptacje?
Otwartość i akceptacja
To co w sobie zawsze ceniłam to umiejętność postawienia na miejscu innych i odcięcia się od własnych poglądów. Gdy siadam w fotelu psychologa mam prezentować światopoglądową neutralność. Odciąć się od własnych przekonań i zapewnić klientowi maksimum akceptacji. Nie raz jest to niezmiernie trudne. W końcu mam swoje zdanie. Wbrew pozorom nie jestem bez poglądów, ale w tej chwili muszę o nich zapomnieć lub wyprzeć je daleko w tył. Jaki będzie tego sens, jeżeli dzień wcześniej będę rozgłaszać swoje poglądu? Ja się od nich odetnę, co nie znaczy, że klientka będzie potrafiła o nich zapomnieć.
Granice neutralności psychologa
Oczywiście są granice. Czasami się po prostu nie da. Chyba, każdy ma takie punkty, których lepiej nie tykać. Nie mam problemu z pedofilią, czy przemocą wobec dzieci. Oczywiście się na nie nie godzę co jest popularnym podejściem, jednak jestem w stanie zrozumieć klienta z tym problemem i to unieść. Nie uniosę za to przemocy wobec zwierząt. Wiem, że gdyby przyszedł do mnie ktoś kto był oskarżony o znęcanie się nad zwierzętami albo mówi mi, że kopie psa to wstałabym i kazała mu wyjść informując, że dane do innego psychologa wyślę mu sms-em. A później skuliłabym się w kącie i nie mogła się ogarnąć przez resztę dnia. Jest to jednak bardzo konkretna granica, którą łatwo mi będzie egzekwować.
Wolność wyboru
Moja praca nie polega na narzucaniu komuś własnej woli. Ja mogę pokazać inne spojrzenie, zadać pytania, ale nie wskazywać jedyną słuszną drogę. Nawet jeżeli droga wybrana przez klienta mi się nie podoba to jest jego wybór. Zazwyczaj klientów chwalę za dokonanie wyboru. Nie jedynego słusznego, ale jakiegokolwiek, bo to znaczy, że robią jakiś krok. Ich sprawa w którą stronę.Swoje zdanie chowam do kieszeni i wyjmuje przy bliskich. Więc z założenia muszę być za wolnością wyboru inaczej włosy bym sobie powyrywała w pierwszym tygodniu pracy, bo ludzie nie robią tego czego bym chciała. Nie muszę jednak tego ogłaszać, wykrzykiwać i demonstrować. Jest to po prostu zasada, którą kieruję się na co dzień. Albo zostałam zmuszona kierować się nią ze względu na zawód.
Łatwo byłoby powiedzieć czy jestem za czy przeciw temu czy innemu. Być po jednej lub po drugiej stronie. I choć trudno uwierzyć, czasem wyzwaniem dla mnie jest się nie odzywać, powściągnąć emocje, milczeć i zachować neutralność psychologa odsuwając własne przekonania. Nie wykluczam, że kiedyś zmienię zdanie,ale nie dziś. A wy wolelibyście znać poglądy psychologa do którego idziecie po pomoc? A może byłoby wam wszystko jedno, że się z wami prywatnie nie zgadza?
PS
Odnoszę się do tematu aborcji, ponieważ ten jest teraz bardzo bliski wielu osobom, jednak kwestia światopoglądowej neutralności psychologa może dotyczyć wielu różnych rzeczy jak choćby wyzwania, orientacji, poglądów politycznych.